Tuesday, 30 October 2012

Kuala Lumpur

W zeszłym tygodniu byłam w Kuala Lumpur!

Kuala Lumpur jest jednym ze śmieszniejszych miast na świecie. Wszystko mnie tam śmieszy, ale najbardziej język.

Ku przestrodze: Po malajsku "rusak" znaczy "zniszczony", więc jeżeli ktoś ma taki napis na walizce, może wplątać się w śmieszne sytuacje.
Kuala Lumpur przypomina mi Singapur, tylko że trochę mniej nowoczesny albo Dżakartę, tylko że trochę bardziej nowoczesną. Ma typową dla Azji Południowej architekturę. Nawet wieżowce budowane są z zachowaniem tradycyjnych elementów, jak np. słynne Petronas Tower (452 m!):

Albo wieża telekomunikacyjna Menara Kuala Lumpur (421 m!):

Przepraszam za zdjęcia, ale to przez kolejną śmieszną kuala lumpurską ciekawostkę: jest gorąco i wilgotno. A za chwilę leje deszcz i woda po kolana. Nikogo to tu nie dziwi. Każdy ma zawsze przy sobie parasol, jak nie na deszcz, to na słońce:

Malezja jest położona w strefie klimatu równikowego i ma dwie pory roku: monsun południowo-zachodni (od kwietnia do października) albo monsun północno-zachodni (od października do kwietnia). Chodzą słuchy, że ten północny jest intensywniejszy.
Wstyd się przyznać, ale w Kuala Lumpur poszliśmy na zakupy. Na wytłumaczenie mogę dodać, że dostałam misję kupienia klawiatury.
Najlepszym miejscem na zakupy w Kuala Lumpur jest Bukit Bintang. A najlepiej się tam dostać kolejką. Ruch uliczny to prawdziwa zmora mieszkańców! Nie ma się co dziwić, jest ich w końcu przeszło 7 milionów. Taki widok w godzinach szczytu to chleb powszedni:




Wytyczne co do znalezienia klawiatury miałam dokładne. Wsiąść do kolejki na stacji Bukit Nanas:


Wysiąść na stacji Bukit Bintang.

Przedrzeć się przez gigantyczne centrum handlowe, coś w rodzaju naszej starej olsztyńskiej Uranii.

Zejść schodkami na dół.:

Wejść do kolejnego centrum, tylko dla komputerów:




Na prawdę fascynujące. Na ten widok rozbolała mnie głowa.

Ciekawostka na koniec:
Potem lunęło i nici z dalszych planów.

Wednesday, 10 October 2012

Houston!

30 września byłam w Houston. Spodziewałam się kowbojów, upałów i wielkich samochodów. Wielkie samochody były, kowboja ani jednego, a pogoda była o taka:

Houston jest czwartym pod względem wielkości miastem w Stanach. Założyli je bracia Allen, wykupując w 1836 roku ziemie wzdłuż moczarów Buffalo Bayou.
A nazwali na cześć generała Sama Houstona, który zasłynął tym, że dowodził w bitwie pod San Jacinto, która trwała ... 18 minut.
Tak pewnie wyglądał domek generała:

Houston posiada wyraźnie podzielone dzielnice. W dzielnicy finansowej znajduje się mnóstwo wielkich budynków bardzo poważnych instytucji.
W tym budynek Enron:
W Houston znajduje się również największe na świecie centrum medyczne (Texas Medical Center), NASA (!) oraz Theater District, z wieloma teatrami, operą, baletem:
i rzeźbą Joana Miro! "Personage and Birds":
Jest i persona, są i ptaki.
Podobnie jak w pozostałych częściach Stanów w wielu miejscach widoczne są flagi USA, ale teksańczycy są wyjątkowo dumni ze swojego stanu, więc często obok flagi federalnej stawiają też flagę stanową.
Może zastanawiacie się, skąd ja jestem taka mądra. To nie ja! To nasz uroczy przewodnik:
Dzięki niemu odwiedziliśmy:

1) hotel Rice, w którym to JFK spędził ostatnią noc zanim wyruszył do Dallas.
2) stadion baseballu Astros:



3) Uniwersytet Rice, który swego czasu ściśle współpracował z NASA i nawet podarował jej ziemię, na której teraz znajduje się Centrum Lotów Kosmicznych im. Lyndona B. Johnsona:



Dzięki niemu też wiem, że z Houston pochodzi i George Bush senior, Howard Hughs czy Beyonce.
Houston jest na prawdę ładne i zielone, kulturalne i wykształcone, ale nie oszukujmy się, i tak najfajniejsze jest NASA.
Z tymi wszystkimi sondami i silnikami.


Cieszymy się:

Najlepsze jest jednak to, że można wejść do samego ośrodka i zobaczyć na własne oczy:
1) Centrum Kontroli Lotów



2) ośrodek szkoleniowy dla kosmonautów:






3) Park z rakietami:



4) a nawet samego Saturna V, który wypuszczał w kosmos misje Apolla (których był 17):








Wszystko to wygląda bardzo uczenie.



Co i rusz napotykamy jakiś ciekły azot:

W Centrum odbywa się dużo pokazów i prezentacji.
Dzięki czemu wiem jak wygląda kosmiczna toaleta:

Można przymierzyć kaski:
czy popodziwiać kombinezony:
Normalnie kosmos:






Jest też doświadczenie życia: można dotknąć kamień z Księżyca:


tadaaaaaaaa:
wielkości paznokietka.
No i jest graffiti dla kujonków: